S
Wysoka ponad miarę, przypominała niektóre rzeźby Michała Anioła. Była zupełnie niekonwencjonalna i mówiła interesujące rzeczy jeśli nie o sztuce samej, to o zdarzeniach, które w jej interpretacji nabierały wartości sztuki. Była bardzo wyczulona na otaczające piękno. Jej kosmos pełen był malowniczych zjawisk. – wspominała kielecką artystkę Jadwigę Trzcińską jej koleżanka, Jolanta Wylężyńska, kustosz warszawskiego Muzeum Narodowego.
Malowała, tworzyła prace techniką drzeworytu i akwaforty. Była ważną postacią kieleckiego życia artystycznego. Brała udział w wernisażach, spotkaniach, sama dużo wystawiała. Podróżowała po Europie i szukała inspiracji. Była wnikliwym krytykiem m.in. fotografii Kieleckiej Szkoły Krajobrazu i wielbicielką psów. Nigdy nie założyła rodziny. Była bardzo mocno związana z matką, mocno przeżyła jej śmierć. Pod koniec życia zdziwaczała, mocno się zaniedbała. Pisała skargi na wszystko i wszystkich. Okoliczne dzieciaki nazywały ją Ciotką Wieżą, czuły przed nią respekt i strach. Zmarła osamotniona, otoczona… psami i ogromną stertą śmieci, którą zgromadziła w willi na Mazurskiej. Dlaczego tak się stało? Co miało wpływ  na taki scenariusz jej życia? Czy to nieszczęśliwa miłość, może problemy zdrowotne lub niechęć otoczenia? Czy po prostu wszyscy ją znielubili, czy raczej ona znielubila świat i siebie?  Odpowiedź na te pytania poznamy na prapremierze monodramu o Jadwidze Trzcińskiej Prandocie, Ciotce Wieży.
Judyta Berłowska (reżyseria) z tekstu, jak już wspomniałem bardzo dobrze i sprawnie napisanego, ale do realizacji wcale niełatwego, wydobyła całą dynamikę, tworząc wspaniale zakomponowaną partyturę rozgrywaną w zróżnicowanych rejestrach i emocjach, w której wszystkie głosy konfrontują się ze sobą w nieprzewidywalnych sytuacjach, łączących harmonijnie tragizm z absurdem. Berłowskiej udało się znaleźć bardzo adekwatne ekwiwalenty sceniczne dla użytego przez autorkę sposobu narracji. Jest w nich ujmujący umiar i wyrafinowana prostota, ale też i nietrudna do zauważenia skuteczność; każdy, nawet najmniejszy element scenografii czy rekwizyt jest tu organizmem żywym, w pełni wykorzystanym w spełnianiu swojej funkcji. Nie znaczy to wcale, że jest to spektakl inscenizacyjnie ubogi. Wręcz przeciwnie, imponuje ilością scenicznych działań, które mają być kluczem do poszukiwania prawdy i odnalezienia się bohaterki w sytuacjach objawiających jej inność, obcość czy cierpienie.
Wiesław Kowalski e-teatr.pl

You may also like

Back to Top